Pomysł na placki z kalafiora zrodził się, gdy któregoś dnia w domu lodówka niemal świeciła pustkami. Nikomu nie chciało się pójść do sklepu, na dostawę pizzy trzeba by było czekać około godziny (wiadomo, piątek), więc nie było innej rady jak tylko uruchomić wyobraźnię i spróbować zrobić coś z niczego. Placki, które wtedy powstały, powinnam chyba nazwać plackami awaryjnymi lub recyklingowymi, bo nie dość, że powstał szybki obiad, to przy okazji wyczyściłam spiżarnię z zalegających warzyw, których termin przydatności do spożycia malał coraz bardziej z każdym dniem. Jest to również kolejny dowód na to, że w kuchni wegetariańskiej da się gotować bez wyszukanych składników używając tego, co akurat mamy pod ręką.
