Jedno z najprostszych ciast z owocami, takie, które kojarzy mi się z dzieciństwem bo bardzo często piekliśmy je na 'niedzielę'. Do dziś niezmiennie ulubione ciasto mojego dziadka, przeze mnie nieco zapomniane i dopiero wczoraj wygrzebane ze starego zeszytu, w którym jako nastolatka notowałam wszystkie uzbierane przepisy.
Ciasto piekłam w zwykłej kwadratowej foremce o wymiarach 22 cm x 22 cm, chociaż w moim rodzinnym domu odkąd pamiętam jest pieczone tylko i wyłącznie w tzw. prodiżu (prodziżu??) – zawsze wychodzi pięknie wyrośnięte, nieprzypalone – takie właśnie, jak powinno wyglądać ciasto idealne. Ja co prawda nie mam takiego urządzenia, ale myślę że i mój piekarnik dał sobie nieźle radę.
Ogromną zaletą tego ciasta jest to, że jest bardzo łatwe do zrobienia i nie wymaga żadnych wymyślnych składników. Można również wykorzystać dowolne ulubione owoce (chociaż ja najbardziej lubię z jabłkami i brzoskwiniami).